wracam w końcu po dosyć długiej przerwie do prowadzenia bloga.
kucyki miałam pokazać Wam już dawno ale nie miałam czasu ani ochoty pisać na blogu i patrzeć na to co się wokół dzieje, jedynie czasem wpadałam na zaprzyjaźnione blogi.
nie umarłam, dziewczyny również!
wiem że ta przerwa dobrze mi zrobiła bo chociaż odpoczęłam od kucykowego szaleństwa które zaczęło nagle panować wśród ludzi...
wracając do tego co najważniejsze, czyli do nowych kucyków w kolekcji...
pojawił się u mnie mój największy MUST HAVE.
już dosyć dawno, bo parę miesięcy temu.
Daddy Apple Delight (Loving Family Ponies, 1987, US).
po SPA:
Kocham te znaczki na całym tułowiu! ^^
OdpowiedzUsuńja też, bardzo lubię te kucyki które posiadają znaczki na całym ciele a nie tylko na tyłku :-)
UsuńŁadny, ja mam tylko jednego chłopaka g1. A te różowe plamy zeszły po benzacne?
OdpowiedzUsuńzapewne by zeszły ale nie miałam za bardzo czasu się w to bawić :-)
Usuń